Na całe szczęście potrafię zatrzymywać chwilę:)
Obudził mnie śpiew ptaków,otworzyłem oczy i ... tego się nie da opisać.Niebieskie niebo,palmy,dzungla w oddali ocean...i oczywiście mój uśmiech.
Kolejne osiem dni, spędziliśmy w niezwykłym domu.The Spice House prowadzi Wasala z mamą.Dom na wzgórzu ,zbudowany jest w stylu kolonialnym.Mam dwie pasje:podróże i dekoracja wnętrz.Mało jest wnętrz które mi się tak podobają co ten dom.Mógłbym się tam wprowadzić bez zmiany czegokolwiek.Każdy pokój jest inny,jedyną rzeczą która je łączy jest wielkie łóżko z baldachimem.Najbardziej jednak wrażenie robią łazienki.Mój styl:)
Piękna wyspa i piękne miejsce na naszą część pobytową.W domu jest siedem pokoi i wszystkie na najbliższe 6 miesięcy zarezerwowane.Towarzystwo międzynarodowe,podczas naszego pobytu:włosi, francuzi,amerykanie, anglicy , australijczycy ,nowo zelandczycy. Byliśmy jak dotąd jedynymi polakami.
Śniadania są podawane na pięknej werandzie , z widokiem na dzunglę, mały staw z rybkami.Nie można sobie wyobrazić lepszego miejsca na posiłek.Żałuje jednego...że nie mogę tak żyć codziennie.W takim klimacie ,w takim miejscu, w takim spokoju!
Mirissa to wioska, z jednym większym hotelem,reszta to guest house i małe pensjonaty.Jedna ulica,kilka sklepów,dwa bary i tyle.Wszystko czego potrzeba do życia.Plaży jest kilka,jedna największą w centrum wioski,z licznymi knajpkami.Można w ciągu dnia zjeść obiad ,a wieczorem wypić piwko przy muzyce rege.totalny czilaut.Kolejna plaża to mała zatoczka,na niej głównie łódki rybacki.Ludzi zero, oczywiście poza nami.Kolejna plaża to również zatoczka ,na wzgórzu gaj palmowy i biała godoba.Ktoś wybudował sobie tam mały domek i ma swój prywatny raj.
Do najładniejszej plaży trzeba trochę dojść.W strony Matary,dokładnie nie wiem ile.To najładniejsza plaża na jakiej dotąd byłem w swoim życiu.Kilkukilometrowa plaż, z jaśniutkim piaskiem,palmy na piasku,błękitne morze i nikogo,kompletnie nikogo!!!
Ten błogi czas minął nam na niczym,totalny odpoczynek.