W drodze z Negombo do Pinnaweli odwiedziliśmy fabrykę dachówek.Są jeszcze miejsca na świecie gdzie w XXI wieku wszystko wykonuje się ręcznie.W fabryce gorąco, piece rozgrzane do granic możliwości.kilka stanowisk ,jedni mieszają glinę, inni formują ,inni wkładają do pieca.Formy jakie tylko sobie człowiek zamówi.Naprawdę niezłe rzemiosło.
Droga mijała spokojnie, drogi na wyspie są naprawdę kiepskie.Kierowcy jezdzą jak szaleni.Tu nie ma znaków, świateł.Kto większy i szybszy jest górą.Widoki piękne.Takiego koloru zieleni nie widziałem jeszcze nigdy.Po drodze plantacje kokosów, ananasów...
Do Pinnaweli dojechaliśmy w czasie przejścia słoni nad rzekę.Wtedy myślałem, że to wszystko ma sens, że to prawdziwe miejsce gdzie pomaga się słoniom.Niestety się pomyliłem.To istna fabryka do trzaskania kasy.Biały chce zobaczyć,dotknąć i jest w stanie zapłacić każdą kasę.
Słonie nad rzeką naprawdę się bawiły.Fajny widok, w szczególności maleństwa.Zawsze obok matki, jak "biały" chętny i da w łapę "opiekunowi" to i nakarmić może.
W sierocińcu wejście bagatela 2000 rupii od osoby.białych full.Część słoni na wybiegu, ale moją uwagę przykuły 3 słonie. W trzech osobnych miejscach.Za takie coś to bym wieszał człowieka za jaja i patrzył jak umiera w męczarniach.I toi tak zbyt humanitarny sposób na śmierć.Jestem wyjątkowo uczulony na cierpienie zwierząt.ona nie mogą nic powiedzieć ,nie mogą się obronić
Jeden ze słoni, podobno najstarszy w tym przybytku.Staruszek niewidomy stał pod zadaszeniem uwiązany na około 2 metrowym łańcuchu, łapy również związane i bidulek stał.Na około biali trzaskali zdjęcia. Niestety u mnie ich nie znajdziecie bo nie mogłem...
Drugi ze słoni stał jakby przy stodole oparty trąba o podłoge gdzie ...biały mógł kupić banany i nakarmic słonia.
Trzecie najgorsze!!!!!!Duże pomieszczenie zadaszone, żeby białym nie świeciło w głowy, pod nim dwa młode słonie.Uwiązane na 3 metrowych łańcuchach.Chciały swobodnie chodzić,ale nie było im to dane.Wyrywały się ,żeby dostać się do zielonych liści i bananów.
To było ponad moje nerwy i musiałem opuścić to " wyjątkowe miejsce"