Dziś była wyjątkowo gorąca noc.W ostatniej chwili zmieniliśmy plany.Mieliśmy jechać do ogrodu botanicznego,ale postanowiliśmy jechać nad ocean.I tym samym zakończyć objazd po wyspie.
Nawet w myślach nie przepuszczałem ile frajdy dostarczy mi dzisiejszy dzień.Nasz kierowca zawiózł nas na stacje kolejowa i z fochem odjechał.Chyba do końca liczył, że dostanie ekstra kasę!Stacja kolejowa to mały budyneczek.Bilet do Colombo w klasie 3 kosztuje całe 160 rupii.Do odjazdu mieliśmy około godziny więc mogliśmy rozejrzeć się po okolicy.
To prawda pociągi na Sri Lance są mocno zatłoczone,ale w 100 % warto.O miejscu siedzącym można zapomnieć.W Polsce zrobiłbym już aferę,ale tu...całe 4 godziny przesiedziałem na schodach i podziwiałem widoki.Krajobrazy niesamowite,od wyżyn ,po łąki,dzungle,jeziora...
Na kolejnych stacjach dosiadało coraz więcej ludzi i coraz więcej handlarzy.Sprzedają wszystko od napojów,owoców,jedzenia po gazety.Grajkowie graja ,istne przedstawienie.Dla mnie to moja chwila.Aż musiałem to uwiecznić na zdjęciu.
Colombo to duże i tętniące życiem miasto.Okazało się, że pociągi nie jada nad ocean z powodu remontu torów.Musieliśmy znalezć busa. Tu się okazało, że nie wszystkie busy zabierają osoby z plecakami.Podobno tylko te prywatne?
W busie każdy centymetr wykorzystany.Jak już nie było wolnych miejsc siedzących , sprzedawane były bilety stojące.Bilet 310 rupii od osoby plecaki tyle samo.Droga do Mirissy zajęła ponad 5 godzin.W tym była przerwa na jedzenie i picie, w zajezdzie gdzie po ziemi chodziły karaluchy takie jak mój duży palec u nogi.
W końcu dojechaliśmy do naszego miejsca pobytu.Kierowca busa nas wysadził,a tu ciemno że swojego nosa nie widziałem.Na całe szczęście przyjechał tuk tuk i trafiliśmy do The Spice House.
Dzień wcześniej ,ale wolny pokój był.
Część pobytowa rozpoczęta!!!!:)))