W planach mieliśmy połazić po Kutais i wieczorkiem jechać na lotnisko. Na początku szukaliśmy przechowalni bagaży, żeby zostawić plecaki i spokojnie wyruszyć w miasto. To nie było takie łatwe, bo nikt nie wiedział i przez przypadek pewna młoda Gruzinka mówiąca po polsku nas zaczepiła i zaoferowała, że przechowa nam bagaż w swoim sklepie. Tym sposobem plecaki zostały na bazarze w sklepie metalowym, a my marszrutką udaliśmy się na podbój centrum. Dojazd to jakieś groszę, chyba 0,20 lari, dokładnie nie pamiętam. Zaczeło padać, a my szukaliśmy kawiarni. Z tym też nie było tak łatwo, był park i jakaś nieciekawa miejscówka, i kolejny bazar. W Gruzji nie próbowaliśmy jeszcze kebaba Gruzińskiego, więc na koniec kupujemy dużego za 5 lari. Miasto jest delikatnie mówiąc brzydkie i nic w nim nie ma ciekawego. Zmarnowany czas, zaczyna lać i jedziemy po bagaże i na lotnisko. Tu trzeba docenić uczciwość Gruzinów. Na lotnisko jedziemy oczywiście marszrutką, pytam się o cenę i pada 5 lari. Dajemy po 5 od osoby, a kierowca, że nie 5 od osoby tylko razem. Miłe bardzo. Rozpadało się na maxa. Do odlotu pozostało nam całe 5 godzin, super pomyślane jest miejsce do siedzenia.Zamiast tradycyjnych siedzeń są białe wielkie materace, można się położyć i się zrelaksować.
W samolocie trochę nas pobujało i szczęśliwie wylądowaliśmy na Okęciu:)