Federacja Rosyjska. Nigdy szczególnie nie chciałem jechać do tego kraju, z moich wyjazdów Rosjanie nie kojarzyli mi się szczególnie dobrze, ale… no właśnie sam nie wiem dlaczego wybrałem właśnie tą drogę.
Do Petersburga z Tallina przyjechaliśmy autobusem linii Lux Ekspres. Trzeba przyznać, że luksusowo naprawdę było. Bilet kosztuje 25 euro, u Nich niestety nie ma biletów promocyjnych. Dziwnie było stać na przejściu granicznym i czekać, aż celnicy wypuszczą i wpuszcza do innego kraju. Szybko człowiek się przyzwyczaja do dobrego:) Na granicy zeszło w sumie 2 godziny, po jednej na każdej stronie. Granice Federacji trzeba pokonać pieszo, wejść do budynku stanąć w kolejce, stempelek, spojrzenie w oczy, przewertowanie paszportu i witamy w Rosji. Następnie kawałek dalej wchodzi Pani i sprawdza czy aby na pewno jest wiza i stempelek, jednak… pokazałem stronę z wizą do Uzbekistanu i co??? Panie spojrzała i poszła dalej:) Taka to szczegółowa kontrola na granicy.
Resztę drogi przespałem na swoich 4 fotelach, to się nazywa luksus. Wyjątkowy autokar, mega dużo miejsca na nogi, pachniało jeszcze nowością. Przy wejściu każdy otrzymuje wodę, jest darmowa kawa z ekspresu, herbata. Polecam bardzo.
Do Petersburga przyjechaliśmy godzinę wcześniej od planu, jednak nie na Bus Station , tylko na Dworzec Bałtycki. Trochę się poirytowałem, bo hostel był parę kroków od planowanego przyjazdu. Otoczenie szare i bure, ludzie smutni, o dziwnych twarzach… pierwsze moje wrażenie …uciekać!!!!
Weszliśmy na dworzec w celu wymiany kasy, na wejściu bramka bezpieczeństwa, Milicjant i chyba koleś z ochrony dworca. Jednak bardzo mili, wymiana otwiera się za 3 godziny, więc było trzeba wypłacić kasę z bankomatu i kupić żetony na metro. Żeton na metro kosztuje 28 rubli, metro ogromne i głębokie. Stacje czyste i bardzo dobrze oznakowane!!! Po rosyjsku i angielsku, nie to co w Kijowie. Wagony mają już swoje lata, są zniszczone i bardzo głośne, ale…. Też czyste. Śmieszą mnie kobiety w budkach siedzące przy każdych schodach ruchomych, chyba po nocach im się one śnią. W poszukiwaniu naszej stacji nie było tak łatwo, stacja widmo. Jest, ale … jej nie ma. Została zamknięta i było trzeba jechać na kolejną i już piechotą się wracać. Ulica Ligowski Prospekt, długa i końca nie widać. Hostel prawie na drugim końcu, jak to zawsze z moim szczęściem:) Noclegi rezerwowałem pół roku wcześniej i miał być to wyjątkowy hostel, w starej hali, przerobionej na lofty. Z galeriami, sklepami, knajpami. Oznakowania z ulicy brak, przechodzi się przez budynek biurowy, następnie w bramę i na podwórko. Stoi 5 piętrowy budynek i pełno młodzieży. Jesteśmy o 8 rano, więc się nie nastawiam na pokój, ale przynajmniej na zostawienie plecaka i prysznic. Recepcja mieści się na półpiętrze, również kompletnie nieoznakowana, Panienki również nieprzytomne. Dałem wydruk z rezerwacji, i szuka i szuka, na ile dni, do kiedy ,ile osób, ile pokoi. Masakra, w końcu pokazałem jej gdzie wszystko piesze i móżdżek zapikał. Nie cierpię idiotek i głupich ludzi, cóż… idziemy na 4 piętro , prysznic i dziś w planach jest Carskie Sioło. Podobno jedno z piękniejszych miejsc w Rosji , ze swoją historyczną komnata bursztynową.