Około godziny drogi od Tirany, w górach leży miasteczko Kruje, na którym szczycie są ruiny zamku i nówka sztuka muzeum. Widok na okolice z góry może nie powala, ale jest ładnie. Dla mnie chyba największą atrakcja tego miejsca jest sama droga na szczyt. Wąskie uliczki, ze śliskim wyrobionym brukiem, i kramy ze wszystkim. Głównie ręcznie robione arcydzieła, ale i stare drobiazgi. Koronki, czapki, nalewki, kilka małych lokalnych knajpek. Jedliśmy zbytnio nie wiem jak danie się nazywało, bo nie było to miejsce dla turystów i nie było nawet karty. Tradycyjnie pozaglądałem ludziom u talerze i wybrałem, warzywa , zapiekane kozim serem z przyprawami. Cud miód!!!
Mogliśmy przekonać się jak Albania przygotowuje się do wizyty papieża Franciszka. Trawa malowana na zielono, na całej trasie przejazdu demontuje się bilbordy reklamowe, nawet burzy stacje benzynową! Przy lotnisku na rondzie gdzie zawsze stoi pomnik Matki Teresy, też przymusowe odnawianie. Trawa z rolki, kwiaty, a pomnik udał się do czyszczenia.