Macedonia pożegnała nas deszczem, całą noc lało. Znowu! Do granicy przyjechaliśmy szybko, na granicy Macedońskiej staliśmy chwilę, na Albańskiej już trochę dłużej.
Gołym okiem widać różnice w tych państwach. Znacznie biedniej, przynajmniej tu na prowincji. Co mnie bardzo pozytywnie zaskoczyło to przyroda tego dzikiego jeszcze kraju. Zieleń, zieleń i jeszcze raz zieleń, trasa do Tirany jest niezwykle malownicza.
Sama stolica obecnie bardzo się rozrosła i przy wjeżdzie już stoi tysiące reklam, markety, zamknięte osiedla i wypasione fury. Co do stolicy Albanii to niestety nie mogę się wypowiedzieć : (((((
Prawie jej nie widziałem, tak to jest jak jedzie się z grupą polaczków, którym zależy głównie na jedzeniu i zabraniu żarcia na resztę dnia. Smutne, ale prawdziwe. Główna ulica stolica to jeden korek, i klaksony. Można się poczuć jak w Azjii: ))) Starówki jako takiej nie ma , wszystko zostało zniszczone , pozostał jedynie meczet. Niestety jedną z głównych atrakcji jest pomnik przeszłości, w postaci „ Piramidy Hodży „ Szkaradztwo jakich mało!!! Niestety to tyle jeśli mogę się wypowiedzieć o tym mieście. Czuje ogromny niedosyt, ale cóż …