Jak ja kocham to uczucie, to podniecenie i ten zapach Azji. Jestem wyczulony na zapachy, a Azja pachnie ...
Lot miną wspaniale! Uwielbiam wielkie samoloty, pełny do ostatniego miejsca, zero turbulencji, tak to można latać.Jednak obsługa pokładowa pozostawia dużo do życzenia. Dziewczyny nie mogły się wyrobić z obsługa, ale czy to ważne w takiej chwili:)
Lotnisko w Mumbaju, przeogromne, piękne nowoczesne z dywanami na podłodze. To kolejny różnica tego kraju. Odprawa mineła szybko i jesteśmy w Indiach:)))))
Kolejny lot do Delhi, tym razem SPiceJet. Nie polecam tych lini,ale o tym już w kolejnym wpisie.
Mumbaj, lub jak kto woli Bombaj. Lecieliśmy w nocy i miasto było widać już z oddali. Slamsy, slamsy i jeszcze raz slamsy. Tliły się ogniska i lampki, dopiero w dzień przy locie do Delhi było widać ich ogrom. Lotnisko jest otoczone slamsami.
Samol lotnisko bardzo nowoczesne i duże, kompletnie łamią stereotyp tego kraju. Wszystko czyste , dywany i dekoracje. Odprawa i odebranie bagażu przebiegło równie szybko.
Teraz musieliśmy się przedostać na lotnisko lokalne które jest obok. Oczywiście wszyscy mówią ,że tylko taxi lub tuk tuk. Między lotniskami jezdzi darmowy autobus, odjeżdza z poziomu 0.
Lokalne lotnisko już nie takie czyste i piękne. Najpierw jednak udaje się do okienka Spice Jet, który odwołał kilka naszych lotów. Między innymi mieliśmy lecieć od razu do Varanasi, ale musimy zrobić nockę w Delhi.Ten bilet udało mi się zamienić mailowo, kolejnych już nie. Panie które mnie obsługiwały miały problemy z obsługą i informacja. Lotu nie ma mogę kupić nowy bilet i tyle. We mnie się zagotowało, bo co mnie obchodzi, że oni sobie odwołują lot. W końcu dzwoniły i dzwoniły gdzieś , przyszedł szef, kolejna laska i zmieniły. Tylko, że tak zmieniły że do Mumbaju przylatuje o 8,20, a samolot do Koczin jest o 7, 50. Masakra. Kolejne tłumaczenie i w końcu mam swój nowy bilet. I co się z tym wiążę nockę na lotnisku w Mumbaju. Mów się trudno i tyle. Teraz czekaliśmy prawie 6 godzin bo lot się opóznił 2 godziny. Uwielbiam takie niespodzianki, ale to Indie...