Na ten dzień czekałem naprawdę długo. O świątyniach w Ankorze marzyłem długo. Jacek Pałkiewicz w swojej książce jeszcze mnie podsycił i w końcu nadszedł ten dzień:) Pobudka o 4,45, żeby zdążyć kupić bilet i zobaczyć wschód słońca nad Ankor Wat. W hostelu był gwar jak w południe, chyba połowa turystów również postanowiła zobaczyć wschód. Noc była ciemna i trochę chłodna, wszystkie tuk tuki jechały w jedną stronę. Pod kasami kolejka spora, ale bardzo szybko kupiliśmy bilet. Bilet jedno dniowy kosztuje 20 $, jest indywidualny ze zdjęciem. Mój miał numer ... czyli w ciągu pięciu dni sprzedano tyle biletów. Zakładając, że najtańszy bilet kosztuje 20 $ zarobili w ciągu 4 dni... ciekawe do czyjej kieszenie one wędrują ? Razem z tymi od Unesco.
Pod Ankor Wat, wokoło jeziora stały dzikie tłumy. Może nie do końca stały bo chiński naród nie potrafi stać jak wszyscy tylko się wiercą jak my mieli owsiki w dupsku. Kilka razy mój statyw z aparatem wylądował prawie w stawie. Wschód niestety był za chmurami nie było takiego wielkiego wow . Szkoda:(Świątynia prezentuję się okazale, jednak to co powstało wokół to już krakowski jarmark!!!Brakuje tylko namiotów i łóżek na minuty. KOMERCJA I KASA ZNISZCZYŁO TO MIEJSCE !!!! Śniadanie kosztuje jak w Polskiej stolicy, mała bagietka, 3 plastry zielonego pomidora, pół cebuli kilka wiórków marchewki i za ten luksus 5 $. Tak to się zarabia na turystach.
Ankor Wat, duży i piękny. Widać , że był odnawiany, ale ludzie. Warto pospacerować się w boczne ścieżki od świątyni. Znajdziemy mniejsze i kompletnie bez ludzi. Słychać tylko ćwierk ptaków! Tego właśnie szukałem i na to czekałem … piękna i ciszy. W kolejnej ścieżce natrafiamy na stary buddyjski cmentarz. Kolejne świątynie to : Ankor Thom, Bajon, Preah Pithu, Chau Say Tevoda, Baphuon, Thommanom,, Preah Khan, Ta Nei i w końcu dla mnie najpiękniejsza Ta Prohm. Tu spędziliśmy najwięcej czasu, a ja poskakałem sobie po kamieniach. Można znaleźć spokój i ciszę i piękny ćwierk ptaków. Cudownie, konary wrośnięte w ruiny robią wielkie wrażenie. W niektórych miejscach widać wzmocnienia i prace naprawcze. Cieszę się, że nie zawiodło mnie to miejsce w 100 %. Bajon równie piękny, ale już z tabunem ludzi i krzyczących Chińczyków. Te zorganizowane grupy są makabryczne. Jest ich tu najwięcej i nie potrafią szanować tego miejsca. Niektórzy myślą, że to bazar i można się drzeć i przekrzykiwać. Szkoda:(
Po wyjściu ze świątyni pojawił się problem. Kierowca naszego tuk tuka wspomniał o kasię. Ustalone mieliśmy 15 $ za 3 osoby od wschodu do zachodu słońca. Nagle cena wzrosła za 15$ od osoby!!!!! Były krzyki straszeniem policją i głośna dyskusja. Ja jednak jak to ja jestem nieugięty. Skoro ustalaliśmy z góry w dniu przyjazdu wynajem tuk tuka na dwa dni po 15 $, to dla mnie to jest cena ostateczna i nie ma tematu. Koleś powiedział, że dalej nie jedzie jak mu nie damy tyle ile chce. Na koniec dodał… „ Faking turis” mi nie trzeba dużo więc rzuciłem mu 10 $ i poszedłem dalej. Wtedy zaczęła się dopiero awantura:) Zatrzymaliśmy kolejnego tuk tuka, który miał kontynuować dalszy plan. Jednak po przejechaniu 10 metrów pojawił się wspaniały kierowca i coś do nowego. Tamten, że nie pojedzie i mamy mu zapłacić 5 $. Wtedy ja że ich „pojebało i niech się walą” W dupach im się poprzewracało. Skończyło się, że stary nas zawiózł pod Ankor , miał przeprosić za swoje słowa i dostał 5$. Nie ze mną takie numery.
Niestety przez to całe zamieszanie nie zobaczyliśmy zachodu słońca. Bramę od Bakheneg zamykają o 17, a my byliśmy 0 17,05 i już się nie udało. Szkoda, ale… widocznie tak musiało być.
Marzenia czasami zawodzą, ale byłem widziałem i nie żałuję. Spózniłem się z 10 lat. Mam nadzieję, że Bagan mnie zaskoczy i zachwyci!:) Wieczór to zakup pamiątek, jedzenie i spanie. Jutro powrót do Bangkoku i do celu naszej zimowej podróży.