Obudziły mnie dziś fale:)Co prawda słońce jest za chmurami, ale i tak widok bezcenny. Na śniadanie to co zwykle i jak zwykle czeka się tyle samo, zawsze z pół godziny. Jest tak w dokładnie wszystkich hotelach w Birmie, oni są przyzwyczajeni do wolnego życia, ja…
Nasi kierowcy już się pojawili , więc jedziemy na targ rybny. Niestety, dla każdego oznacza to coś innego. Ja chciałem targu gdzie rybacy sprzedają ryby kobietą, one je smażą. Oni zawieźli nas do restauracji z rybami. Jak im znowu tłumaczyłem ,gestami o co mi chodzi powiedzieli ok i jedziemy. Tym razem przystanek był w miejscu gdzie organizowane są wycieczki na okoliczne wyspy, nurkowanie i snurkowanie. Niestety mojego targu nie było. Jednak na głównej i zarazem jedynej drodze kobiety wracały z misami pełnych ryb. Pytanie się znowu nie miało sensu bo nie wiedziały o co mi chodzi. W końcu znaleźliśmy! Może nie targ, ale miejsce gdzie rybacy wyładowują swoją zdobycz i odbywa się sprzedaż. Ryby różnej wielkości i koloru, świeże pachnące. Dzisiaj idziemy plażą w drugim kierunku co wczoraj. Tu również wielkie i piękne resorty, niestety również puste. Zastanawia mnie jak oni się utrzymują, pracowników wszędzie pełno, a gości jak na lekarstwo. Chyba najwięcej ludzi jest właśnie u nas w „resorcie”, pewnie za sprawą niskiej ceny. Plaża się kończy i są skały, za skałami kolejna już dzika plaża, i kolejna i kolejna i kolejna:) Nic tylko plaża, morze i palmy. Ciekawe jak długo pozostanie takim dzikim wybrzeżem. Słońce niestety dziś nie dopisuje, co prawda przebuja się przez chmury ale niebo jest szare:(
Reszta dnia to plaża, słońce i morze. Trochę mi się nudzi bo nie już mnie nie bawi leżenie i patrzenie na morze. Kiedyś i owszem, ale się starzeję i się zmieniam:) Obserwuje tutejszych pracowników. Jest ich cała gwardia, same dzieciaki. Powinno wynikać z tego czystość i ład. Jednak jest przeciwnie. Dziewczyny okupują wszystkie możliwe ławki, krzesła i śpią. W recepcji chłopacy, a syf jak był tak był. Tak codziennie. Ośrodek nie należy po najnowszych, ale się sypie. Teren przy plaży to śmietnik, można tam znaleźć wszystko! Pełno liści na całym terenie, ale nikomu to nie przeszkadza. Szkoda bo za niedługo to wszystko się rozsypie.
Obiad to dziś prawdziwa uczta na plaży. Sałatka, z pomidora, ogórka i cebuli, jednak bez przypraw bo ich nie mamy i kupione od dziewczyn z plaży ryby i krewetki. Za 3 ryby i 12 dużych krewetek płacimy 10 000 kyat i się najadamy do syta. Nie jest to możliwe w tutejszych restauracjach. Kolacja to malutkie i zarazem bardzo słodkie mandarynki i ananas. W końcu poczułem smak ananasa. Owoce w Birmie raczej nie powalają. Nastawiałem się na powtórkę ze Sri Lanki ,ale niestety.