Pobudka dziś o 5,30 i jedziemy na lotnisko. Zupełnie inaczej się człowiek czuje jak się wyśpi. Noc zleciała nie wiadomo kiedy, w recepcji zamówiliśmy taxi za 500 rupii i punktualnie o 6 wyjeżdzamy. Straszyli nas, że jedzie się do 2 godzin, a jechaliśmy 40 min. Lotnisko w Delhi, już nie tak wielkie jak w Mumbaju, ale też czyste i przyjemne. Nadajemy plecaki, kontrola, macanie i jesteśmy. Tu również dziki tłum, i oczywiście jak to zawsze moje szczęście lot opóźniony. Początkowo godzinę , skończyło się na dwóch. Jeszcze raz odradzam Spice Jet, wszystkie loty mieli opóźnione i tylko ten przewoznik. Reszta punktualnie. Po godzinie lądujemy w strasznej mgle w Varanasi, lotnisko małe i czyste. Nocleg w Varananasi rezerwowałem wcześniej, nad samym Gangesem.
Po wyjściu z lotniska taxi pre paid do hotelu kosztowała 700 rupii, tuk tuk 450. Jechaliśmy za 350, zeszło nam z 15 minut, ale udało się zbić cenę. Lotnisko od miasta dzieli spora odległość, jechaliśmy i jechaliśmy, powili przebijało się słonko i mgła zeszła))) Podobno Varanasi jest najbrudniejszym miejscem w Indiach? Tego nie wiem, ale faktycznie widać niesamowitą biedę i brud. Nie jest to jednak jakoś bardzo rażące i mną nie wstrząsnęło.
Mieszkamy w Raul Guest Hause, bardzo czysty i przyjemny hostel. Okazuje się, że jesteśmy tu tylko my. NA dachu rozpościera się wspaniała panorama na rzekę i ghaty. Ogarnęliśmy się szybko i wyruszamy. W recepcji zamawiamy łódz na wschód słońca od osoby 300 rupii, lódz tylko dla nas. Pan oferuję różne wycieczki, ale to nie dla mnie. Ja zawsze sam :)
Za bramą pełny zwierzyniec :) krowy, świnie, psiaki i śmieci. Oj śmieci i gówien to tu jest naprawdę sporo. Mijamy kilka chatek, sporo dzieciaków, świń i jesteśmy nad Gangesem. Koleś się dziwi gdzie my idziemy i po co? Ja w zaparte, że jak gdzie wzdłuż rzeki, robi oczy i tyle. Po kilku minutach się przekonałem co miał na myśli! Idziemy przez totalną sralnię!!! Same gołe dupy i tony gówna, smród że ho ho.
Przechodzimy przez kolejne ghaty, tu kolorowo i równie śmierdząco jak wcześniej. Mężczyzni szorują swe ciała, za chwile krowa i tak naprzemiennie. Podoba mi się tu, nawet bardzo. To miasto jest jedyne i niepowtarzalne, jednak nie dla każdego. Mnie najbardziej interesują miejsca spalania zwłok. Próbowałem sobie to wyobrazić, ale nie potrafiłem.
Nad Gangesem są dwa miejsca spalania ciał. Pierwszy mniejszy i ogień nie pali się tam ciągle, drugi w którym ogień jest od 3000 lat. ( o tym drugim za chwile)
Ceremonia rozpoczyna się przyniesieniem ciała przez rodzinę na specjalnych drewnianych noszach, udekorowanych kwiatami. Ciało opłukuje się w rzece następnie kładzie na drewno i czeka około 2 godzin. Spala się prawie wszystko, u kobiet pozostaje miednicą, którą się wyrzuca do Gangesu. Niesamowite jest to , kilka metrów obok ludzie się myją, szorują rzeczy, piją wodę i nic się im nie dzieję. TO CUD!!! Ceremonii nie można jawnie filmować i fotografować z bliska, z daleka już tak. Rodzina sobie tego nie życzy. Byłem zdziwiony, że stojąc naprawdę kilka metrów od ciał, nie było czuć żadnego zapachu. Niesamowite przeżycie!!! Idziemy dalej i spotykamy uśmiechniętych ludzi, za chwile medytujących, szorujących odzież, siebie. Nawet nią wiem kiedy ,ale było już popołudnie, co chwile zaczepiali nas i oferowali kurs łódką. Była piękna barwa słońca i płyniemy, za rejs około godzinny płacimy 500 rupii. Nie targowałem się, bo cena wydawała mi się rozsądną , teraz widzimy Ganges od innej strony, podpływamy pod największy ghat ze spalaniem, tam co kilka metrów płona stosy, obok stosów, psy, krowy i ludzie. Jeszcze chyba nie ostatni raz napiszę , że to niepowtarzalne uczucie i emocje. Na lądzie odwiedzamy jeszcze kilka świątyń , mijamy barwnych i niepowtarzalnych ludzi. O 18 każdego wieczoru odbywa się ceremonia, ludzie świętują bawią się, podniosłe chwile.
Jednak ja powrócę jeszcze do spalania ciał. Przy drugim i zarazem największym ghacie zaczepia nas człowiek, który od pokoleń tu pracuję. Przechodzi to z ojca na syna, pokazuje nam swoich synów, którzy również tu tak jak ich dziadek, ojciec pracują przy ceremoniach. Zastanawiało mnie dlaczego nie ma tu kobiet, ale już wiem. Kobiety nie mogą uczestniczyć w ceremoniach, opłakują zmarłych w domach. Mężczyzna sprowadza na z „ tarasu widokowego” i stoimy obok ciał. Potworny upał, i ciary mnie przeszły! Żeby to tylko raz. Dokładnie widać głowę , ręce nogi. Z jednego ciała, topi się tłuszcz i odpada noga… Ja który boje się śmierci i przeraża mnie wszystko co jest z tym związany stoję bok palących się ciał. NIE DO POMYSLENIA!!!! Nawet nie chodzę na pogrzeby, z wyjątkiem swojego ojca. Odwiedzamy różne zakamarki, tu goli się głowę, dalej jest „ poczekalnia” takie hospicjum gdzie przyjeżdzają ludzie i czekają na śmierć. Jedna z kobiet oczyszcza nas… nie wiem przed czym ale ok… Taka ceremonia to jednak nie dla każdego, do spalania ciał potrzeba około 200 kg drewna, ciało spala się od 2 do 2,40 godziny, u kobiet pozostaje miednica, u mężczyzn nie zrozumiałem dokładnie. Jakąś cześć kręgosłupa. To co zostaje idzie do Gangesu. Tu kremacji dokonuje się 24 godzin na dobę od 3000 lat. Podobno Waranasi jest najstarszym miastem świata. Na tyłach ghatu stoją stosy drewna, wielkie i przerażające. I kolejka do spalania. Przeraża to wszystko.
Wieczorna ceremonii już po tym co widziałem nie robi na mnie wrażenia. Jest barwnie kolorowo, pachnąc…
Spacer do hotelu już przy blasku księżyca.
Niestety net jest tu tak slaby, że zdjęcia będę dodawał systematycznie po powrocie.