Autobus załadowany na maksa! Ledwo weszliśmy : ) Miejscowi z tobołami, dzieciaki, babcie i wszyscy się znowu na nas gapią jak na ufo. W kolejnym miasteczku trochę się rozluznia i siedzimy. Droga to masakra, dziura dziurę zastępuje. W niektórych odcinkach nawet nie ma drogi. Autobus zatrzymuje się co chwile, jedni wsiadają inni wysiadają. Jedziemy już 2 godziny, a końca nie widać. Nagle przystanek ,wszyscy wysiadają…przerwa na jedzenie. Ja już lekko poddenerwowany, bo musimy zdążyć na pociąg i nie ma innej opcji. W końcu dojezdzamy, droga zajęło bagatela 6 godzin. Wyrzucają nas przy drodze i zaraz podlatuje tuk tukowiec. Mówi, że za 50 rupii nas zawiezie na dworzec, kwota jest tak mała, że się godzę bez negocjacji. Idziemy w stronę tuk tuka, a w nim siedzi kobieta z dzieckiem. Kierowca ja wyprasza i ładuje nasze plecaki, mówię że pojedziemy innym ale oczywiście nie było mowy. Turysta to inna kasa. Dworzec czysty z poczekalną dla turystów, więc można nawet usiąść. Tym razem pociąg przyjeżdża o czasie i dziś poznamy klasę sliper : ) Na naszych miejscach oczywiście ktoś leżał, ja się rozłożyłem wszedłem w śpiwór i nawet nie wiem kiedy zasnąłem. Tym razem było zimno i wiało, więc na głowie czapka, na szyi komin i można spać dalej. Tym razem, nie widziałem karaluchów : )