W Bikaner spędziliśmy trochę przymusowo prawie cały dzień. Po przyjeżdzie do miasta,bierzemy tuk tuka za 40 rupii na dworzec kolejowy, tam szukamy przechowalni... I powtórka z rozrywki, nie ma kłódki nie przyjmujemy. Idziemy do najbliższego hotelu, tam nie można, w kolejny również. Jakaś masakra!!! Zatrzymuje nas koleś i pyta czego szukamy, ja że sam już nie wiem. Proponuje, że za 200 rupii możemy przechować u niego w hotelu. Godzimy się bez zastanowienia, bo nie wyobrażam sobie noszenie tego wszystkiego przez cały dzień. Niestety pociąg do Jaisalmeru jezdzi tylko o 22, i nie pozostaje nic innego jak szwędanie cały dzień. Miasto nie ma nic ciekawego do zaoferowania, więc postanawiamy przyglądnąć się życiu codziennym mieszkańców. Idziemy na sok, kolejnego placka z sosem i na... groszek. Uwielbiam groszek i w Indiach codziennie zjadałem go ponad kilogram. Spacerujemy po centrum, ale również idziemy nieco dalej. Nie zawsze widzimy , piękne i miłe sceny. Bieda, śmieci i głód ...jednej sceny nie zapomne chyba nigdy! Mnie zmroziła i przeraziła:(
Dzień zlatuje, od 20 siedzimy na dworcu i obserwujemy podróżnych. Dworzec bardzo czysty, i ku mojemu zaskoczeniu bardzo gwarny. Nasz pociąg podstawiają ponad godzinę wcześniej, dziś jedziemy najtańsza klasą. Tylko taka jest dostępna ...