Dzisiejsza podróż była koszmarem. Nigdy więcej nocnych autobusów!!!! Autobus miał być komfortowy , sypialny... dla mnie był koszmarem. Co chwile chodziłem się kłócić bo wyłączali klimę i robiło się 100 stopni, autobus zatrzymywał się co chwilę. Kupując bilet zapewniano nas, że pociąg jest turystyczny. Smród, bo na korytarzu była istna noclegownia. Ludzie jechali za 50 rupii, my za 950. Był moment , że miarka się przebrała i darłem mordę. Kurwa, nie za taką kasę!!!! Smród, upał, ciągłe przystanki. Przyjechaliśmy z 3 godzinnym opóznieniem. Po Indiach to tylko pociąg!
Hotel mieliśmy zarezerwowany przy samym jeziorze. Tuk tuk nie chciał nas zabrać za 100 rupii, ale w końcu się ugiął. W hotelu, zrobiliśmy pobudkę chłopaka z recepcji, biurokracja i w końcu łózko. Pokój jak zawsze przy recepcji, zimny,ale czysty...i była ciepła woda:) Kilka godzin snu w normalnych warunkach i można żyć:)
Śniadanie zjedliśmy na dachu z pięknym widokiem na jezioro, pałac i hotel na wyspie. Kolejne miasto i znowu inne otoczenie. To właśnie jest piękne w Indiach.
Udaipur to czyste i moim zdaniem bardzo europejskie miejsce. Sporo turystów, ale i piękne widoki. Zostajemy tu dwa dni, więc poznamy miasto w spokoju. Idziemy do kilku świątyń, przyglądamy się kobietą szorujące kolorowe ciuchy. Jest ciepła, pięknie...czy można chcieć czegoś więcej? :) Nad jeziorem króluje wielki i piękny pałac. Zachwyca w każdym calu, bilet wstępu kosztuje 115 rupii, dodatkowo trzeba zapłacić za aparat 225 rupii. Trochę dużo, ale cóż. Pałac wewnątrz równie piękny jak na zewnątrz. Zwiedzamy leniwym krokiem, tak jak lubię ., bez pośpiechy, nerwów. Można delektować się widokami i chwilą.
Za 30 rupii można wejść na teren hotelu, i przejść na punkt widokowy i na przystań skąd wypływają łódki po jeziorze. Na moje nieszczęście jeden z moich obiektywów przestał działać. Zawsze w takich chwilach jestem przerażony, bo aparat jest najważniejszy! Na szczęście tym razem wziąłem dodatkowy obiektyw.
Pałac od strony jeziora wydaje się większy niż od samego wejścia. Piękne, ciche miejsce! Mieliśmy płynąc statkiem po jeziorze, ale postanawiamy przełożyć to na jutro i idziemy jeść. Dzisiejszy dzień jest na totalnym luzie, ale jakoś jesteśmy zmęczeni.Pewnie za sprawą luksusowego nocnego autokaru. Znajdujemy knajpkę, gdzie luci rege i jest klimat mocno Jamajski. Tym razem stawiamy na to co poleci kelner i dostajemy dwie wielkie misy żarcia i oczywiście lasi. chyba mamy skurczone żołądki bo nie jesteśmy w stanie zjeść wszystkiego. Nie wiadomo kiedy dzień zleciał i wracamy nad brzeg jeziora na zachód słońca. Bilet za 30 rupii, na teren hotelu jest wielokrotnego wejścia. Jezioro i hotel na wyspie prezentuje się pięknie o zachodzie słońca. Do hotelu wracamy inna trasą i tym razem odkrywamy inną stronę miasta. Z gwarem, sklepami z sari, biżuterią i wszystkim tylko czego dusza zapragnie. Zmęczenie jednak bierze górę i znowu nie wiem kiedy zasypiam.